Hej wróciłam :) 
Wróciłam z wakacji, które spędziłam w Wielkopolsce. 
Wakacje miały być leniwe, miałam siedzieć w Puszczy Drawskiej i chadzać albo rowerować po lasach, ale jakoś tak wyszło, że w Puszczy spędziłam zaledwie jeden dzień. 
Bo zapadła decyzja, że się pakujemy i jedziemy dalej, więc były Wielkopolskie Rewolucje i Stacja Szamocin, Szamocin, Zakrzewo i wieś Kujanki 
To było 5 cudownych kolorowych, inspirujących, magicznych, zwariowanych dni. Kolejny raz cieszę się, że moje wakacje wypadły we wrześniu, trafiłam na cudownie słoneczne dni (i zimne noce), z przyczepą mogliśmy rozbić się praktycznie wszędzie, bez tłumu wakacyjnego ludu, bez much, bez smrodu nie mytych ludzi. Za to z pustymi polami namiotowymi (mogliśmy wywalić się z całym majdanem na środek ;).
Dzięki temu wyjazdowi już wiemy, że auto+przyczepa = jazda i spanie gdzie się chce, a do tego rower i jazda tam gdzie autem już jest nie możliwa (po jakich ja chaszczach jeżdziłam ;) ile zakątów, ile ukrytych kapliczek, ile widoków, to moje, bo czasem bateria w aparacie wysiadała (tak więc część widoków tylko i wyłącznie dla mnie).
Wracając do domu, w pociągu dopadł mnie smutek, że już po, że koniec kolorowych dni. Ale, ale w domu czekoło na mnie moje szczęście na 4 łapkach. Jakże inne są powroty do domu w którym na człowieka czeka pies.   
 psia Mopsia wpycha się na kolana i domaga się uwagi. 
p.s. w planach kolejna jazda po Wielkopolsce a dokładniej w tereny doliny Noteci - kto był i widział, ten pewnie wie o co chodzi
p.s. przepraszam za możliwe błędy orto i nie tylko nadal nie mam mojego komputera, a komputer brata ma wgrany słownik ale angielski :] a ja dyslekt i mimo, że się staram czytam po 10 razy co piszę, to mogę coś pominąć.
 
 
 
