Nie wiem i chyba nie tylko ja mam tak, że ledwo przyjdzie piątek, jeszcze dobrze nie odeśpię tydzień, jeszcze nie nacieszę się weekendem, to nie wiedzieć jakim trafem jest już wtorek. 
Kocham weekendowe lenistwa, soboty po odrobieniu zaległych prac domowych, w końcu można wybrać się z kimś na spacer i oczywiście psię Mopsię zabrać na spacer. 
w niedzielę miałam pojechać tylko do marketu po listę do komputera, maskę do włosów i na chwilę do brata, ale jakoś tak wyszło, że trasa mi się trochę wydłużyła i przejechałam do lasu i nad jezioro Rusałka (w Poznaniu) kusiło mnie by ruszyć jeszcze dalej do Strzeszynka, ale jednak odpuściłam bo jednak nie byłam ubrana do dłuższej jazdy.
I jak co roku magiczny listopad czaruje. Może i dni zrobiły się krótkie, zrobiło się zimno. Ale przyroda nadal zachwyca i wygląda jakby bawił się nią szalony artysta. Pomazał kolorem, rozsypał liści, przyciemnił, a czasem rozjaśnił. 
p.s. już wiem, że w sobotę będzie dłuższa jazda 
 

 
 
 
Ale swietne widoki:)Ty takze wygladasz fantastycznie i widac ze zadowolona z jazdy:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) trochę świeżego powietrza i od razu człowiek szczęśliwszy
Usuń