już prawie wiosna i życie się ożywiło
i dobrze, bo ostatnio miałam wrażenie, że coś się zacięło. 
jakby mało złośliwości tydzień temu w sobotę Mopsia straciła humor,
na szczęście jednodniowo.
na szczęście jednodniowo.
I jak tylko humor odzyskała, tak broi jak dziki bąk 
kocham tego bąka, choć czasem mam wrażenie, że przez nią osiwieję, jak choćby dzisiaj jak z całym impetem przygniotła kotkę Nikitę do szafki w kuchni.
ale nie o stworku chciała pisać lecz o maseczce do buzi, która tydzień temu spowodowała moje wielkie: "o! ale fajnie"  
a to dlatego, że maseczka po nałożeniu na moją buzię zrobiła się ciepła 
opakowanie:
na mojej buzi, szare mazidło z drobinkami
po pierwszym użyciu szału nie było, za to, po drugim i trzecim zauważyłam, że moja kolonia czerwonych cętek zlokalizowana na brodzie zaczęła znikać. 
Dzisiaj zakupiłam kolejne dwa opakowania z nadzieją, że moja broda znowu stanie się taka jaka być powinna. 
zaznaczam tylko, że moja cera nie jest skłonna do podrażnień typu naczynka itp. 
 




 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz