czwartek, 10 stycznia 2013

jazda po śniegu

nerwus ze mnie ostatnio okropny, ale podjęłam się czegoś do czego nie mam przekonania, a widzę jak niektórzy we mnie wierzą. Czuję na sobie presję i mimo, że nie jestem panikarą, tym razem mam ochotę rzucić wszystko i uciec. 
No ale, nie mogę, musiałam się wyżyć :D
Ubrałam się ciepło, wypiłam ciepłą kawę i więc wsiadałam na rower i pognałam do Lasku Marcelińskiego (w Poznaniu) 
To był genialny pomysł !!!!

 coś we mnie jest takiego, że uspokajam się pośród drzew 
a jadąc na rowerze nabieram nową energię 
 



dotleniona mózgownica wzięła się do pracy i nawet coś wczoraj się pojawiło 
byle do weekendu, jak go przeżyję, to chyba już nic mnie nie zdoła wyprowadzić z równowagi ;) 

pozdrawiam
 



3 komentarze:

  1. Podziwiam cię że podjęłaś się jazdy na rowerze w śniegu ja bym się bała że się wywrócę ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. faaajnie tak na rowerku :) i śnieg macie :D super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, tu się nie ma czego bać, na śniegu miękkie lądowanie;)

    OdpowiedzUsuń